Wczoraj miałam umówioną wizytę u pediatry,wydawało mi się,że mały ma skazę białkową a okazało się,że to drożdżaki...Dodatkowo złapała nas "piguła"od szczepień i okazało się,że szczepienie mamy 27.04 no ale przy okazji zaszczepiła maluszka....Dostał szczepionkę w 2 rączki i w nóżkę,nie mogłam go uspokoić..No i oczywiście łezka mi poleciała jak tak mocno płakał...Szczepienie było około 8:40 i tak sobie biedaczek spał do 12 później
wzięłam go do domu to tak krzyczał jakby go ktoś ze skóry
obdzierał....No to go ubrałam i o 12:40 znowu byliśmy na dworze.I tak
prawie do 16..Więc cały dzień na dworze...Najgorzej było jak go
podnosiliśmy chyba nawet łopatki go bolały:(No ale tata przyjechał z
pracy i mierzyliśmy mu gorączkę a tam 38,9 stopni gorączki,dostał
czopek,pół godzinki i dziecko usnęło...Spał sobie ładnie,po 18 go
nakarmiłam i spał do 3:08...Ale jak się obudził to myślałam,że mnie
wciągnie taki był głodny...A dziś całkiem inne dziecko,jest cudowny i
taki kochany.Wczoraj myślałam,że zwariuję jak tak płakał...
Zobaczcie jaki jestem piękny i jak ładnie bawię się rączkami:
Wiem co przezyłaś mieliśmy to samo po 1szczepieniu tylko mniejsza temp.:/ Biedny Gabinek
OdpowiedzUsuńU nas to drugie szczepienie i była makabra...Po pierwszym z resztą też:(
OdpowiedzUsuń